|
|
|
|
IV LO im.Stefanii Sempołowskiej
Forum uczniów i nauczycieli Szkoły |
|
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany:
Pon 22:32, 10 Gru 2007 |
|
Domniemam, iż każdy z Was tu obecnych, jak i nieobecnych, miał styczność z tą cudowną, mistyczną i wspaniałą maszyną, jaką to jest rower. Jako rowerowy wyjadacz jestem ciekaw, jakie są Wasze wspomnienia dotyczące obcowania z tym mechanizmem, czy jeździcie, czy też nie.
Chcąc zacząć cały cykl rowerowy, opiszę swoją przygodę, która mam nadzieję, się nie skończy. Bo rower to rzecz dobra. Ba! Wspaniała.
Nie pamiętam dokładnie, ale moim pierwszym rowerem był trójkołowiec z plastikowym siodełkiem. Korba była zintegrowana z przednim kołem. Gnałem na nim, niczym gladiator na rydwanie. Tyle że zamiast koni miałem nogi.
Potem był pierwszy PRAWDZIWY rower. Pamiętam, że był zielony, miał koła 12 cali i właściwie to tyle. Więcej nic mi się nie przypomina.
Następnym bicyklem w moim posiadaniu był góral na kołach 24. Prawdziwy góral. Nie jakiśtam z przerzutkami, czy może wypasiony. Jeden bieg (wtedy nie wiedziałem, że to nazywa się 'singlespeed"), plastikowe klamki hamulców, plastikowe hamulce, reszta stal:D. Najbardziej pamiętam to cholernie niewygodne, plastikowe siodełko z okładziną PVC.
Góral z przerzutkami. A jakżeby inaczej? Trzeba iść z duchem techniki. Albo z duchem lansu, bo jak kumple mają to i ja mieć muszę. Zasadniczo to niewiele różnił się od w.w., poza większą ilością biegów, prezentujących się w liczbie 21.
Tutaj zatrzymam się na dłużej. Był rok 2005. Przełomowy, patrząc z perspektywy czasu. Wtedy to, dzięki sztuce perswazji, otrzymałem fundusze na kupno roweru z prawdziwego zdarzenia. 1000 zł. Teraz wiem, że ten Kelly's Viper SF którego wtedy kupiłem nie był rowerem jakiejś wysokiej klasy. I tak był ausgezeichnet und alles klar.
Zawsze byłem zwolennikiem sportów indywidualistycznych. Żaden ze mnie Ronaldihno, czy Gruszka. Jam jest sobą. W poszukiwaniu mojego nowego sportu dotarłem do roweru- tego samego Kellys'a z 05 roku? I co? Zaniedbany był. Oj, jak bardzo! No to do serwisu z dziadem.
Potem było coraz piękniej. Te epickie wyprawy po kilka godzin, to tu, to tam... Kupno kasku, stroju, ciągłe upgrade'y roweru, całkowita personalizacja mojej maszyny pod kątem stylu jazdy. Zacząłem regularnie kupować pisma rowerowe, chłonąłem wszystkie informacje, niczym gąbka. Skompletowałem mój zestaw narzędzi do roweru( bo inne mam- tato, jesteś kochany). Co prawda, kompletuję do dziś, ale większość mam. Gdy, wydawać by się mogło, wszystko osiągnęło cudowne apogeum, coś się zmieniło. Otóż MTB->BMX.
Wiem ,czego mi brakowało. Swobody, ekstremy, poździeranych łokci i kolan. Brakowało ostrej jazdy. Obecnie się rozwijam w tej kwestii, uczę sie nowych trików, czuję się cudownie. Czekam na wiosnę, na nowy skatepark w Świdniku. Czekam na te wszystkie murki, na te miejsca najeżone różnymi przeszkodami.
Co na to mój MTB? Dbam o niego. Nie zapominam o nim. Mój stary przyjaciel. Codziennie towarzyszy mi w pięciokilometrowej drodze do przystanku i w drugą stronę- z przystanku do domu. Opony zmieniłem na zimowe. Coś jeszcze pewnie zmienię. I jak tu się nudzić?
Rower to rzecz co najmniej dobra. Ba! Cudowna. A jak komuś nie pasuje, to rolki ,deska, hulajnoga... Jednak ja wolę i preferuję rower. Całym sobą. Bo jak koła to dwa, a nie cztery. I basta. |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pon 23:13, 10 Gru 2007 |
|
Widać że Ci się nudziło .! ale masz pasje i dobrze... szacuneczek.! |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pon 23:32, 10 Gru 2007 |
|
Moje przygody z rowerem. Dawno dawno dawno temu dostałam rowerek na 3 kółkach. Zepsułam Dostałam drugi. Zepsułam Przyszedł i czas na 2-kołowy. Nauczyłam się jeździć, ale zanim się naauczyłam niejednokrotnie wpadałam w krzaki i leciałam z płaczm do domu
Ale ten 2-kołowy to taki strasznie nędzny był, jak podrosłam to się po prostu wstydziłam na nim jeździć. Męczyłam rodziców o nowy, taki, który wygląda nazwijmy to - normalnie /górski - bo byłam dzieckiem zbyt ambitnym, nie dostałam roweru na komunię, a od rodziców zażyczyłam sobie pianino .....[ściana] - które zresztą też znudziło mi sie po 3 latach nauki gry (chociaż szło bardzo dobrze).
No ale w gimnazjum koleżanka odsprzedała mi swój komunijny () jako że na nią był już za mały a ja zawsze byłam mniejsza od rówieśników (Już nie . Jednak nie odnalazłam nigdy w tym swojej pasji, raz na jakiś bardzo długi czas pojadę o tak o na wycieczkę małą. A tak się rower kurzy w piwnicy. Dawno do nieo nie zagląałam ..
ps. Urban pewnie powie o wiele wiecej na temat jazdy rowerem |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pon 23:43, 10 Gru 2007 |
|
Zapraszam do działu sport. Tam trochę się z Krawcem rozpisaliśmy miejscami na temat naszej pasji.
Miałem podobne przygody jeśli chodzi o kompletowanie sprzętu. Obecnie mam sprzęcik, który mi wystarcza, aczkolwiek wiadomo, że zawsze dąży się do tego aby było szybciej, wygodniej, lżej i ostrzej - dlatego marzę np o czymś takim : [link widoczny dla zalogowanych]
Nadchodzi zima. Czas gdy maszynka stoi złożona w pokoju i czeka na wiosnę.
Osobiście nie mogę się do końca określić co chcę robić. Zacząć ścigać się chociażby w Mastersach czy kontynuować to co robiłem do tej pory - czyli jazda amatorska bez zimowego przygotowania. Żeby ścigać się trzeba naprawdę baaardzooo poświęcić się i sumiennie wykonywać rzeczy, które z jazdą mają niewiele wspólnego, są wymagające i nie do końca sprawiają satysfakcję. Z drugiej strony kontynuowanie tego co działo się do tej pory też nie wystarcza. Chciałbym poczuć smak rywalizacji i jakichś sukcesów (nawet małych) którymi można by się podzielić. Niestety decyzję trzeba podejmować już teraz, więc zapewne skończy się na tym, że teraz nie mam czasu, a później, w lecie, będę żałował, że nie przepracowałem zimy. Ot taka moja mała niespójność. |
|
|
|
|
Rocket
Bardzo aktywny
Dołączył: 21 Lis 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z nienacka
|
Wysłany:
Pon 23:56, 10 Gru 2007 |
|
No to moja kolej :
Na poczatku miałem czerwony trzykołowy rowerek .. Nastepnie BMX taki z taka gąbką na ramie xD Potem na komunie dostałem fajnego górala no i góral sobie był..był aż sie zmył . Ktoś sobie przywłaszczył bez mojej zgody :/ .. No i tak zostałem bez rowera . Po pewnym czasie trafiłem w Lbn na konkurs wypełniało sie kupony i wrzucało do pudełka Nastepnie ktos tam losował trzy kupony . Właściciele tych kuponów wygrywali po rowerku górskim ...
No i kto wygrał ??
JA !!
Taki moze nie rewelacyjny ale nowy ładny rower
Mam go do dziś dobrze sie spisuje .. ale tak za czesto nim nie jezdze .. a juz prawie w ogule dla rozrywki . Wole od kółek płaską powierzchnie taką jaką posiada Snowboard
Ps: Czasami znajdzie sie sprawiedliwośc na tym świecie ..
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 0:00, 11 Gru 2007 |
|
po_prostu_wymiatam napisał: |
bo byłam dzieckiem zbyt ambitnym, nie dostałam roweru na komunię, a od rodziców zażyczyłam sobie pianino .....[ściana] - które zresztą też znudziło mi sie po 3 latach nauki gry |
P_P_W no kropka w kropkę mam tak samo jak Tyyy ^^ jesli chodzi o powyższy cytat.
Mój pierwszy 3kołowy, zielony rowerek pamiętam jak dziś, też ostro zasuwałam na nim ; [Tata przywióżł mi z Rosji (?) była Rosja czy Zsrr:D? aj dont noł ;p nevermind ]
no potem ofc pianinko )
No i rower, może nie jakiś super, czy ogólnie świetnej firmy itd etc, ale górski doskonały na wycieczki rowerowe <3 na wiosnę i w lecie to jest coś świetnego móc gdzieś się wybrać sightseeing w czasie jazdy i te sprawy
No i wypady nad rzekę, nad zalew xD, na działkę z przyjaciółmi, takie beztroskie życie. Oj juz mi się tęskni do wiosny, [ a właściwie w sumie nie bo matura ;/ ] Mimo wszystko rower to fajna sprawa, ale hobby a pasja to 2 różne sprawy. Wiem, co to znaczy mieć pasję dlatego rozumiem Cię Dukes doskonale [ Ty z utęsknieniem czekasz do wiosennych jazd, a ja do letnich festiwali ^^ ] Ale Krawiec i Urban na pewno mogą powiedzieć więcej na ten temat mimo, ze ich dziedzina troszkę się różni o Twojej.
Tak czy siak ludzie z pasją rozumieją się nawzajem, bo robią to co kochają, poświęcają 3/4 swojego życia na to, a poza tym zawsze wiesz, że pasja będzie z Tobą do końca życia [ o ile jest prawdziwa, na pewno jest =] i będzie potem co wspominać
Także udanych jazd, [nie]pozdzieranych łokci i kolan [ jak wolisz ]I rozwijania się coraz bardziej w Twojej ulubionej dziedzinie. |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 13:28, 11 Gru 2007 |
|
U mnie (jak chyba u każdego) na początku był trzykołowy rower.. potem dwa jakieś składaczki, na których bardzo fajnie się jeździło.. a szczególnie na jednym z nich.. dziecku się zachciało z górki zjeżdżać i sobie główkę rozbiło, a skutki tego widoczne do dzisiaj xD A potem komunijna kasa wydana na górski rower, który bardzo dobrze trzyma się do dziś ;D Nie jest jakiś nadzwyczajny, ale wytrzymały ;D |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 13:58, 11 Gru 2007 |
|
Hm ja zaczynalam na 3kolkach i jak sie uczylam na dwoch z mamunia to nic nie wychodzilo, i jak mamunia sie zgadala z sasiadem to sie sama nauczylam jezdzic i bylo fajnie jakos tak samo wyszlo, ppotem mialam same wypadki, nauczylam sie jezdzic po schodach, i zeby nie skrecac jak sie jedzie z duza predkoscia na piasku nioch |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 16:55, 11 Gru 2007 |
|
Ja standardowo zaczynałem od trójkołowca. Taki szpanerski, jak miał dukes, z tym, że ja niebieski. Pocinałem nim wszędzie. Na dworze - czy lato, czy zima, na klatce, w domu. Potem dostałem wspaniałego, różowego, rometa. Oczywiście szpan na całe osiedle. Później pierwszy góral na komunię. Nie pamiętam dokładnie jego parametrów, ale był taki...mały i granatowy ;]. Teraz też mam górala, nie jakiś geniusz, ale wiele ze mną przeszedł ^^ |
|
|
|
|
indiced
Gość
|
Wysłany:
Wto 17:14, 11 Gru 2007 |
|
Mój pierwszy rowerek był niebieski, miał doczepiane z tyłu kółka, żeby się nie wywracać i był wręcz markowy;P z firmy ROMET...znanej tudzież z produkcji komarków i ogarków.... no i nie powiem... zapierdal***ałem na nim ostro, szybkość w porywach była imponująca... ale często kończyło się na płocie, krzakach, znaku drogowym, psie sąsiadki, hmm: samochodzie, innej osobie, rowie, drzewie i raz na kapliczce... bo jest tak, że jak się rozpędzę, to za bardzo się ciesze i napawam momentem szybkiej jazdy, że kiedy zrealizuję że powinienem już folgować i hamować to jest za późno... ale tętent koni był za-je-bi-aszczy;P
A później była komunia, i oczywiście nie dostałem rowerka, tylko komputerek. Ale sobie później kupiłem górala, takiego z przerzutkami, i zaraz już pierwszego dnia przemierzałem trasę Gwarków-Wiklinowa i z powrotem...było zaj-eb-iasz.czo.
No i ten góral poszedł na części, i jakoś nie jeżdżę.
Ale rok temu znalazłem zniszczony i porzucony rower oldschoolowy taki rosyjski i go niejako naprawiłem, niedługo odmaluję i będzie szpan;P |
Ostatnio zmieniony przez indiced dnia Wto 17:19, 11 Gru 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 18:26, 11 Gru 2007 |
|
Mój pierwszy rowerek był biały i uczyła mnie na nim jeździć m.in. moja starsza siostra i... pewego dnia pchnęła mnie z górki na tym rowerze i tak się rozpędziłem na tej górce, ze nie zauwazyłem ze przede mna jest góra wapna (tak mi się wydaje ze to to, bo takie białe, pyliło się a konsystencją przypomina coś między piachem a kurzem) i zatrzymałem się w tej górce. Była twarda a ja wyszedłem z niej cały biały i obolały. Potem miałem uraz do tego rowerka. Na komunie dostałem zielonego składaka, który działa do dziś! Na nim to miałem wiele przygód. Kiedyś np. wjechałem w malucha, bo wyjechał z bocznej drogi - to ja miałem pierszeństwo! Przejechałem nim kaczke sąsiada, koziołkowałem po hamowaniu przednim hamulcem i wiele innych. Obecnie pomykam na niebieskim rowerze górskim...nic specjalnego ale jest w pełni wyposazony i w ogóle niezły. Często podpinam do rowera swego psa i nie muszę pedałować. |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 18:48, 11 Gru 2007 |
|
Mój rower który dostałem na komunię nadal funkcjonuje .! Sprawia zagrożenie dla mnie dla innych ludzi, na ulicy na ścieżce i wszędzie wogóle. Nie ma hamulców ma wycentrowane koła kierownica czasem się sama przekręca (nie mogę dokręcić ) ale tego roweru nie oddałbym nikomu. Zawsze jak było trzeba nad jeziorko to rowerem. Nawet w tym roku często do siebie na działeczkę nad jeziorko jeździłem..
A co do wcześniejszych rowerów to miałem składaczek .! Taki czerwony, tylko ykhm.. jak na nim jechałem pewnego słonecznego dnia niefortunnie się złamał na pół (rower) .!
Ogólnie lubię rower bo jazda na nim w samotności bez nikogo pomaga poukładać myśli, jest to dobry czas własnie do relaksu, a także pozbycią się nadmiaru tkanki tłuszczowej i toksyn..! |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 15:43, 12 Gru 2007 |
|
Ja początkowo miałem składaka Wigry 3 i w wieku 6 lat nauczyłem się na nim jeździć. Był na mnie za duży, więc musiałem stawać na pedałach żeby móc jeździć. Później po kilku latach kupiłem sobie BMX'a, który miał plastikowe siodełko- wygoda pierwsza klasa. Dokupiłem do niego licznik i mierzyłem kilometry. W zasadzie to używałem go tylko na działce nad jeziorem. Po jakimś czasie z niego wyrosłem i tak moja późniejsza pasja została w miejscu, aż do momentu kiedy jakieś 4-5 lat temu postanowiłem, że kupie sobie nowy rowerek. Wybór padł na "kolarzówkę" ze względu na to, że rowerek służyłby mi głównie do komunikacji między Łęczną, a pobliskimi jeziorami. Był to stary złom z lat powiedzmy 80-tych. Oczywiście trochę go podremontowałem. Służył mi przez 2 lata i sprawił, że kolarstwo stało się moją pasją. Przejechałem na nim około 5 tyś km, co wtedy wydawało mi się nie lada wyczynem. Oczywiście teraz się z tego śmieję... Od dwóch lat mam całkiem fajny sprzęcik, zdecydowanie bardziej "profesjonalny". Przez 2 sezony zrobiłem prawie 12 tyś km i nadchodzi czas wymiany niektórych komponentów. Mam nadzieję, że od wiosny, o ile będę mógł sobie na to pozwolić, zacznę na nowo jazdę. Teraz nie mogę bo po pierwsze nie mam czasu, po drugie nie mam na czym- górala się jeszcze nie dorobiłem. |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 15:54, 12 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 17:40, 12 Gru 2007 |
|
ja nie miałam trójkołowca, najpierw jeździłam na takim z doczepianymi kółkami z tyłu (czyli czterokołowiec ), no a później jakoś po wielu przygodach nauczyłam się na dwóch jeździć ale ciężko było...
ile to wywrotek, pozdzieranych kolan, łokci itd ech... i ta telepiąca się na boki kierownica, gdy za szybko zjeżdzało się z górki, i ta panika w oczach... bezcenne |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 17:41, 12 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 19:09, 12 Gru 2007 |
|
ja się nauczyłam od razu jeździć na dwóch kółkach...ha ...takie rzeczy...bez zbędnych trzecich i czwartych kółek....ha.... co więcej ten rower wcale nie był taki malutki ....ha... trochę inna sprawa, że miałam już wtedy 7lat i każdy już praktycznie potrafił jeździć, tylko mnie nie miał kto nauczyć i kiedy....tzn może i miał kto tylko nikomu się nie chciało a mnie również się nie śpieszyło z tym pierwszym razem..... w końcu brat się zlitował, powiedział żebym wsiadła na jego piękny, czerwony rower i pojechała, w razie czego pedałowała.... generalnie okazało się że umiem jeździć....potem zaczęłam uczyć młodszego brata czego skutkiem było to, iż wylądował w pokrzywach....wciąż mi to wypomina.... |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 19:10, 12 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|